Leśna Sala Edukacyjna Leśna Sala Edukacyjna

Blaski i cienie edukacji leśnej

Nadleśnictwo Katowice może się pochwalić bogatymi doświadczeniami, a i sukcesami, w prowadzeniu edukacji przyrodniczo-leśnej, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży. O różnych aspektach - blaskach i cieniach tej naszej działalności obszerny artykuł pomieściła redakcja miesięcznika „Śląsk” w nr 2/2015. Dla wszystkich zainteresowanych publikujemy w całości ten tekst.

By nie mylić skunksa z borsukiem, czyli…

NAUKA WYCHODZI Z LASU

Nauka poszła w las – zwykło się mówić, gdy edukacja nie przynosi oczekiwanych efektów. Ale może należałoby upowszechnić inne powiedzonko: nauka wychodzi z lasu. Zdziwienie? Pewnie tak, ale ci, którzy choć raz uczestniczyli w którejś z coraz liczniejszych plenerowych imprez organizowanych przez Lasy Państwowe wiedzą, że „ludzie lasu" nie tylko dbają o kondycję naszych drzewostanów, ale i starają się wpływać na świadomość ekologiczną społeczeństwa.

Temu celowi służą nie tylko okolicznościowe  pikniki – z okazji ogólnopolskich jak i leśnych świąt czy jubileuszy, ale i, a właściwie przede wszystkim, szeroko zakrojona akcja edukacyjna prowadzona, rzec można: na co dzień, wśród dzieci i młodzieży, w myśli założenia, że czym skorupka za młodu nasiąknie… itd. Od razu dodać też trzeba, że edukacja leśna to nie jakiś kaprys czy przelotna zachcianka co niektórych ambitnych nadleśniczych, ale przedsięwzięcie realizowane w całym kraju i mające umocowanie prawne w założeniach Polityki Leśnej Państwa (1997) i Zarządzeniu nr 57 Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych (2003). Tak więc, nie jest to zjawisko żywiołowe – od czasu do czasu, a edukatorzy leśni nie są przypadkowymi ludźmi, którzy akurat edukują, bo zdążyli wcześniej uporać się z obowiązkami z zakresu ochrony, hodowli czy innej dziedziny gospodarki leśnej. Ba, edukatorzy mają już nawet swoje ogólnopolskie stowarzyszenie. A brzmiące niczym klątwa stare powiedzonko: „obyś cudze dzieci uczył" interpretują li tylko w kategoriach optymistycznych, jako dodatkowy bodziec do tego niewątpliwego wyzwania - nie rzadko bardzo satysfakcjonującego, gdy dostrzega się na twarzach dzieci zafascynowanie opowieściami o lesie.

Żubr z reklamy, żyrafa z lasu…

A że potrzeba edukacji przyrodniczej istnieje nie trzeba chyba o tym nikogo przekonywać. Mającym wątpliwości podaję przykłady z życia wzięte: widok spreparowanego borsuka w gablocie zaskakuje dzieci, nie wiedzą kto zacz, niektóre kojarzą go ze skunksem, znanym z bajek disneyowskich, niektórzy zgadują, że to szop, ale borsuk? Nie, takiego nie znają. Pytanie o największe zwierzę w polskich lasach też jest za trudne. A gdy dla ułatwienia podaje się, że na literkę „ż", to pada odpowiedź: żyrafa (sic!). Gdy wreszcie edukator „ujawnia", że to o żubra chodziło, dzieci krzyczą: tak, znamy z telewizji, z reklamy piwa…

Uczniowie z „podstawówek" nie słyszeli też o danielu, a na pytanie o największego kota w naszych kniejach dzieci odpowiadają: tygrys, bo ryś wielu chłopcom i dziewczętom nie jest znany. To nie odosobnione sytuacje z jakimi stykają się leśnicy – edukatorzy. Sam tego byłem świadkiem, niejednokrotnie.

Oczywiście zdarzają się i imponujące przykłady wiedzy, gdy np. uczeń pierwszej klasy pięknie wymienia nazwy kilku gatunków rodzimych drzew leśnych, dzieląc je jeszcze na iglaste i liściaste. Albo przedszkolacy wiedzący, że u reniferów, którymi w grudniu przybywa do nas Mikołaj, w odróżnieniu od naszych jeleni czy saren, nie tylko „panowie", ale i „panie" mają głowy przyozdobione porożem. Ale to raczej zasługa rodziców, że wpajają swoim milusińskim wiedzę przyrodniczą. Czyli, nie zasługa szkół, bo w podręcznikach szkolnych trudno znaleźć leśne treści. Jeśli więc, rodzice nie zadbają, to dopiero na wycieczce do nadleśnictwa, dzieci stykają się z prawdziwym (a nie tylko obrazkowym z podręcznika) lasem i widzą żywe bądź spreparowane eksponaty rodzimej fauny i flory. A dodatkowo, podczas zajęć z leśnikiem, zachęcają do zgłębiania wiedzy organizowane przezeń konkursy – element rywalizacji pomaga skupić uwagę  bardziej niż sam wykład.

Rodzi się więc pytanie: czy leśnicy wyręczają w ten sposób nauczycieli? Na pewno im dużo pomagają, uczulając młode umysły na zjawiska, które w szkolnych salach są pomijane, lub omawiane ledwie w niewielkim stopniu.

Vivaldi w lesie, czyli przykład z Katowic

Dobrym przykładem leśnej edukacji jest Nadleśnictwo Katowice - obchodzące w tym roku 70-lecie działalności. Dobrym z różnym względów. Już same uwarunkowania geograficzno-administracyjne pretendują tę jednostkę Lasów Państwowych do pokazania jej jako przykład. Bo przecież szukać takiego drugiego nadleśnictwa, na którego obszarze funkcjonowałoby osiem dużych miast (Chorzów, Katowice, Mysłowice, Ruda Śląska, Siemianowice, Świętochłowice, Tychy i Zabrze) oraz sześć mniejszych miast i gmin (Bieruń, Chełm Śląski, Gierałtowice, Imielin, Lędziny, Mikołów). Takie silne skoncentrowanie ludności i przemysłu nie pozostaje obojętne dla trwałości lasu, a zjawisko wzmożonej antropopresji przyczynia się do różnych form degeneracji i przekształceń zbiorowisk leśnych. Zarazem jednak właśnie tereny Nadleśnictwa Katowice są niezwykle odpowiednie dla prowadzenia zajęć z zakresu edukacji leśnej. Bo funkcjonuje tu kilkaset przedszkoli, szkół podstawowych, gimnazjalnych i średnich oraz szkół wyższych, bo notuje się tu wzmożony ruch turystyczny, bo lasy tu rosnące są dostępne ze względu na rozbudowaną sieć dróg leśnych i lokalnych, bo wiele tu parkingów, miejsc biwakowania i ośrodków wypoczynkowych. I wreszcie: lasy Nadleśnictwa Katowice charakteryzują się bogactwem przyrodniczym wynikającym ze zróżnicowania geomorfologicznego terenu. Dodając do tego dwa rezerwaty przyrody (Las Murckowski i Ochojec), wiele pomników przyrody, kilka użytków ekologicznych i zespołów przyrodniczo-krajobrazowych (m.in. Uroczysko Buczyna, Źródła Kłodnicy czy Dolina Jamny) oraz „Leśne Pogotowie" czyli schronisko dla dzikich zwierząt - można mówić o wymarzonej wręcz bazie edukacyjnej.

Ale i tak, nie koniec to jeszcze atrakcji, jakie czekają na odwiedzających Nadleśnictwo Katowice. Bo w bezpośrednim sąsiedztwie siedziby leśników, od 2007 r. spacerować tam można po Leśnej Ścieżce Edukacyjnej, z ekspozycją drzew i krzewów, krzewinek i bylin charakterystycznych dla terenów Śląska. Wzdłuż ścieżki, która przystosowana jest dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich, jest również ekspozycja środowisk wodno-błotnych z charakterystycznymi dla wilgotnych łęgów i olsów roślinami. Rosną tam także rośliny miododajne, a i jest pasieka z ulem pokazowym, który – nie tylko u dzieci - wzbudza ożywione zainteresowanie. To, rzec można, „oczko w głowie" nadleśniczego Nadleśnictwa Katowice - Tadeusza Normana, pszczelarza co się zowie, którego ta pasja tak pochłonęła, że uczestniczy w konferencjach i seminariach, także międzynarodowych, poświęconych życiu i hodowli pszczół. Nic więc dziwnego, że nadleśniczy, w miarę wolnego od innych obowiązków czasu, wspomaga edukatorów, zajmująco przybliżając tę tematykę odwiedzającym stoisko Nadleśnictwa, podczas różnych imprez plenerowych.

Jest jeszcze i innym magnes przyciągający miłośników przyrody do siedziby Nadleśnictwa. To Leśna Sala Edukacyjna, gdzie zainstalowano nowoczesny system multimedialny typu „światło i dźwięk", dzięki czemu można doskonale wczuć się w atmosferę lasu i poznać tajniki otaczającej nas przyrody, jednocześnie podziwiając „leśne prezentacje" obrazujące wiosnę, lato, jesień i zimę. Prezentowane są tam różne scenariusze – dla dzieci, w gwarze śląskiej, a także przy muzyce poważnej.

- Czarowne dźwięki koncertu skrzypcowego „Cztery Pory Roku" Antonio Vivaldiego czy doskonale uchwycony, uchodzący za jeden z najpiękniejszych w muzyce „Poranek" z I suity Peer Gynt Edwarda Griega, ubarwione opowieścią o lesie i jego mieszkańcach wprowadzają gości w niezwykły świat przyrody Górnego Śląska - - wyjaśnia pomysłodawca, zastępca nadleśniczego Bolesław Bobrzyk . - Kto usłyszy i zobaczy ten spektakl uzna, że nie tylko przyroda jest doskonała, ale że Vivaldi i Grieg genialnie opisali muzyką otaczający nas świat. Spektakle ubarwione dźwiękami natury – ulewami, wichurami i burzami, z wyłaniającymi się z ciemności leśnymi zwierzętami,  budują w wyobraźni każdego z nas niezwykłe skojarzenia. Zamysłem stworzenia tej prezentacji była chęć pokazania jak niezwykła jest muzyka, w jaki doskonały sposób jej twórcy poprzez ogromną inwencję melodyczną oddali liryzm i subtelną nastrojowość lasu. Nie ma chyba w kraju podobnego przykładu takiego ukazania świata przyrody.

Bolesław Bobrzyk opracował i reżyserował spektakle, dobierał dźwięki przyrody, wymyślił jak w ciekawy sposób zgrać muzykę z oświetleniem, dopracowywał zgodność teksu i melodii w akcentach i frazowaniu. Scenariusz, podobnie jak w przypadku spektakli dla dzieci i spektakli śląskich, napisała jego żona Magdalena Bobrzyk – z zawodu lekarz, doskonale rozumiejąca prawa rządzące przyrodą. Bez jej zaangażowania nie udałoby się zakończyć tego dzieła – odpowiednie dostosowanie tempa i rytmu opowieści do prezentowanych obrazów i muzyki to wielkie wyzwanie - wymaga wyczucia i wrażliwości. W nagraniach uczestniczyli też dziennikarze i aktorzy, użyczając swych głosów, a w oprogramowaniu systemu prezentacyjnego Leszek Cepiel, który od początku tworzył elektronikę do systemu sterującego nagłośnieniem i oświetleniem. Z myślą o obcokrajowcach przygotowano również „Cztery Pory Roku"  w wersjach angielskiej  i niemieckiej, z której niejednokrotnie korzystają uczestnicy różnych międzynarodowych konferencji, a także studenciobcokrajowcy. Ale to nie koniec twórczej pracy katowickich leśników, bo B. Bobrzyk wspólnie z inżynierem nadzoru Grzegorzem Skurczakiem nadal pracują nad udoskonalaniem ekspozycji i dostosowaniem do potrzeb gości LSE. Pojawiają się różne nowe pomysły, ale nie uprzedzajmy faktów…

Co mówią liczby?

Odwiedziny w Leśnej Sali Edukacyjnej są bezpłatne, co często zaskakuje odwiedzających, a o satysfakcji z takich odwiedzin niech świadczą liczne wpisy dziękczynne w księdze pamiątkowej. Z roku na rok liczba gości powiększa się. Jak wynika z danych przedstawionych nam przez specjalistę ds. administracji i edukacji przyrodniczo-leśnej Sławomira Forystka, w 2013 roku zorganizowano 270 zajęć w LSE, w których uczestniczyło ok. 7 tys. 100 osób, w tym 2 tys. 100 przedszkolaków, 3 tys. uczniów ze szkół podstawowych, 1,5 tys. – z gimnazjów, 250 – młodzież ponadgimnazjalna i 250 – studentów i osób dorosłych. Ale przecież Leśna Sala Edukacyjna, choć niewątpliwie to wielka atrakcja, jest tylko jednym z elementów polityki edukacyjnej Nadleśnictwa. Bo przecież są też lekcje terenowe i wycieczki, spotkania z leśnikiem w szkołach i innych placówkach (domy kultury, muzea, urzędy gminne itp.), organizowane są także wystawy edukacyjne. I we wszystkich tych zajęciach uczestniczyło w 2013 roku, około 24 tys. 450 osób. Ta liczba może imponować, ale przecież i na tym nie koniec. Bo, jak już wcześniej wspomniałem, katowiccy leśnicy uczestniczą, organizując swoje stanowisko edukacyjne, w różnego rodzaju imprezach plenerowych (np. „Wielka Majówka", „Ekosong", „Święto Głogów"). I wedle szacunkowych danych, w omawianym roku, w takich festynach z katowickimi leśnikami zetknęło się ok. 20 tys. osób. Wstępne dane za miniony co dopiero rok są jeszcze bardziej imponujące.

Wszystko to leśnicy czynią bezpłatnie, choć zdają sobie sprawę z tego, że w dzisiejszych czasach to ewenement. I że, są tacy, którzy twierdzą, że jeśli coś nie ma konkretnej ceny, gdy jest za darmo, to wzbudza podejrzenie co do swej wartości. Ale w Lasach Państwowych nie mają takich dylematów, bo podziękowania i satysfakcja uczestników zajęć edukacyjnych to najlepsza zapłata za „bilet wstępu".

„Gdy dzieci nauczymy kochać przyrodę, będą kochać i ludzi…"

- usłyszałem od jednego z edukatorów. Piękne to słowa, a mnie skłaniające do jeszcze jednej refleksji: może by tak do toczącej się (prawie permanentnie) dyskusji o modelu polskiej oświaty zaprosić i leśników…?